top of page

PRZEWROTNA BABUNIA.

Fragment.

 

     Ina, ja umrzeć - powiedziaÅ‚a spokojnie wychodzÄ…c z Å‚azienki babcia.

Równie spokojnie Ciotka Ina posadziła babcię w fotelu koło "ryjtyszka". To już niemiecko-polski twór językowy mojej mamy., która często bawiła się tworzeniem takich dwujęzycznych potworków.

     Ciotka chÅ‚odno przyjęła jej zabawne wyznanie, pewnie już to przedtem braÅ‚a, i dalej spokojnie poszÅ‚a do kuchni, żeby zrobić kawÄ™. - "To byÅ‚ tylko moment" - mówiÅ‚a potem. Kiedy z dwiema filiżankami wróciÅ‚a do pokoju, szybko postawiÅ‚a je na stole.

Babcia już wtedy na prawdę "nie żyć". Wykąpana, pachnąca - umarła tak, jak powiedziała. Ciocia nawet w panikę nie mogła wpaść. Była sama, bo obaj nasi tatusiowie siedzieli w pierdlu "za sabotaż przeciwko Władzy Ludowej". Więc Ciocia Ina zakasała rękawy i przy pomocy zrozpaczonego dziadka Kalucy zabrali się do pogrzebu pachnącej babci.

     ZapytaÅ‚am kiedyÅ› dziadka co to znaczy Kaluca i czy w ogóle coÅ› znaczy.

 - To po prostu KaÅ‚uża - odpowiedziaÅ‚ - tylko babcia chciaÅ‚a inaczej, chciaÅ‚a, żeby to byÅ‚o bardziej po niemiecku.

Biedna babcia. Miała trzech mężów, z których żaden nie był Niemcem, do wszystkich mówiła po niemiecku, a kiedy ktoś śmiał twierdzić, że nie rozumie co do niego mówi - stwierdzała - że głupi, bo tak piękny język jak niemiecki, powinien znać każdy.

     Do nas mówiÅ‚a też tylko po niemiecku. My na szczęście znaliÅ›my ten jÄ™zyk, chociaż myÅ›lÄ™ sobie, że gdyby babci byÅ‚a ChinkÄ…, to też my wszyscy musielibyÅ›my mówić bezbÅ‚Ä™dnÄ… chiÅ„szczyznÄ… i biada, gdybyÅ›my siÄ™ oÅ›mielili nie mówić po ChiÅ„sku! W każdym razie nie zaszkodziÅ‚o to,  a wrÄ™cz pomogÅ‚o, w moim życiu.

     A teraz, mogÄ™ spokojnie powiedzieć, ze ta nasza polsko-niemiecka rodzina byÅ‚a wspaniaÅ‚a. Nie dosyć, ze wszyscy artyÅ›ci, to do tego jeszcze wszyscy z ogromnym poczuciem humoru, co ogromnie uÅ‚atwia życie jak wiadomo.

     KÅ‚opot byÅ‚ tylko z Ojcem, Bernardem, który odwrotnie jak babcia, chciaÅ‚ za wszelkÄ… cenÄ™ być Polakiem, chociaż jego polszczyzna dawaÅ‚a do myÅ›lenia. Aż w koÅ„cu wsadzili go do polskiego pudÅ‚a, jako sabotażystÄ™ i element niepewny politycznie.

- Ale jedna do Polskiego - stwierdzał z dumą ojciec.

- No ale za co Tato, za co - pytałam wtedy nie rozumiejąc, wcale nie przekonana, że polskie, czy jakiekolwiek inne pudło może być powodem do dumy.

- Pewnie coś nie tak zrobiłem - odpowiadał niezmiennie.

     W 1956 roku go wypuÅ›cili. Wszystkich zresztÄ…. Wujka z ElblÄ…ga też. I jak ojciec wróciÅ‚ to siÄ™ zmartwiÅ‚ Å›mierciÄ… babci - Niemki - ale rozzÅ‚oÅ›ciÅ‚ siÄ™ na to, że do koÅ„ca nie chciaÅ‚a mówić po polsku.

- Ale przecież powiedział na koniec właśnie po polsku - "Ina, ja umrzeć" - starałam się bronić babci.

[ . . . ]

 

 

 

 

 

 

bottom of page